Po kiepskim roku 2015 firmy branży metalurgicznej z dużymi obawami wchodziły w 2016 rok. Po słabych pierwszych miesiącach okazało się, że ubiegły rok wcale nie była dla branży taki zły. Niespodziewanie dla wielu analityków, nastąpił wzrost popytu na wyroby stalowe, co zaowocowało wzrostem cen, a co za tym idzie lepszymi wynikami finansowymi konkretnych przedsiębiorstw. W tej beczce miodu czuć jednak łyżkę dziegciu, który skutecznie osłabia pojawiający się optymizm.
Jak twierdza specjaliści niespodziewanie w drugim kwartale 2016 roku poprawiła się koniunktura w Chinach. Tamtejsze firmy zaczęły znacząco więcej sprzedawać, osłabła presja importowanej, taniej stali na innych rynkach, a to z kolei zaowocowało wzrostem cen.
Producenci i dystrybutorzy stali zaczęli ogłaszać poprawę swojej rentowności. Pojawiły się spore zyski. Dla osób związanych z branża tak nagłe skoki podaży i popytu, a co za tym idzie również i cen nie jednak mile widzianym zjawiskiem. Doświadczenie uczy bowiem, że po nagłych wzrostach przyjść musi korekta trendu, co czasami wiąże się z jeszcze gwałtowniejszymi spadkami. Turbulencja mogą tez przynieść inne, nieoczekiwane zjawiska. Tak tez było z cenami stali w 2016 roku, gdzie już pod koniec roku dawało się odczuć oznaki przegrzania koniunktury. Wiele rynków broni się bowiem przed zalewem stali od producentów mających swoje siedziby w innych krajach. Przejawia się to w powstrzymywaniem wwozu towarów wprowadzeniem wyższych ceł, a często nałożeniem wyższych opłat granicznych na inne towary. Coś takiego obserwujemy właśnie teraz na rynku stali.
W tej chwili na świecie wprowadzono 70 postępowań antydumpingowych. To ogromna skala, bo jeszcze 3 – 4 lata temu takich procesów było 9. Przy czym nie dotyczy to tylko Chin. Obecnie każdy sądzi każdego. Niektórzy wieszczą nawet rozpoczęcie nowej wojny stalowej, podobnie jak w latach, gdy tworzyło się EWG. Państwa na powrót zaczynają chronić własne rynki i dbają o rozwój rodzimych przedsiębiorstw.